Kto olewa prezydenta Hollande'a
  • Marek MagierowskiAutor:Marek Magierowski

Kto olewa prezydenta Hollande'a

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pozwoliłem sobie podzielić dzisiejszy, poświąteczny przegląd na dwa rozdziały. Pierwszy będzie poświęcony naszym rodzimym mediom, drugi -  mediom niepolskojęzycznym.

Oto część pierwsza:

Kaczyński, Kaczyński, Frasyniuk, Kaczyński, Palikot, Frasyniuk, Kondrat, Kaczyński, Wałęsa, Frasyniuk, Palikot, Kondrat, Wałęsa, Kondrat, Kaczyński, Palikot, Kaczyński.

A oto część druga (uprzedzam, same nudy):

Zaczynamy od sytuacji w Świętym Cesarstwie Rzymskim.

W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia Angela Merkel otrzymała bardzo miły prezent: tygodnik Stern oraz telewizja RTL ogłosiły wyniki wspólnego sondażu popularności niemieckich partii, w którym chadecja (CDU oraz jej siostrzana, bawarska CSU) zdeklasowała konkurentów. Ugrupowanie pani kanclerz dostało aż 41 proc. - to najlepszy wynik od siedmiu lat. W porównaniu z poprzednim, przedświątecznym badaniem, CDU/CSU poprawiło swoje notowania o 3 punkty procentowe.

Socjaldemokraci, pod wodzą nowego kandydata na kanclerza Peera Steinbrücka, pozostają na poziomie 27 proc., a powiększająca się strata nie najlepiej wróży lewicy w perspektywie zaplanowych na jesień wyborów do Bundestagu. Co mają jednak powiedzieć liberałowie z FDP (z wicekanclerzem Philippem Röslerem i szefem dyplomacji Guido Westerwellem), którzy po raz kolejny wylądowali poniżej progu 5 proc., i mogą nie wejść do parlamentu?

Najnowsza ankieta przyniosła też wielkie rozczarowanie Partii Piratów, która jeszcze kilka miesięcy temu uchodziła za czarnego konia niemieckiej sceny politycznej i cieszyła się poparciem nawet 13 procent elektoratu. Jednak fascynacja "świeżą krwią" zgasła tak szybko jak się pojawiła - Piraci mogą dziś liczyć na głosy jedynie 3 proc. rodaków.

http://www.stern.de/politik/deutschland/stern-rtl-wahltrend-merkels-union-im-siebenjahreshoch-1946847.html

Dowodzik poproszę, towarzyszu internauto

Być może w odległych Chinach zyskaliby więcej zwolenników - tam komunistyczne władze w Pekinie jeszcze mocniej przykręcają śrubę   internautom, wywołując ich frustrację.

Reuters, powołując się na rządowe media w Państwie Środka, informuje, iż wkrótce anonimowość w sieci zostanie całkowicie wyrugowana - każdy obywatel, chcący korzystać z jakichkolwiek usług internetowych, będzie musiał ujawnić swoją tożsamość. Już rok temu podobne regulacje, wprowadzone w stosunku do użytkowników Weibo (chińskiego odpowiednika Twittera), wzbudziły ostre protesty.

Oficjalnie planowane zmiany mają zapobiegać szerzeniu w Internecie "plotek i niesprawdzonych informacji". Jak napisała agencja Xinhua, "otoczka anonimowości pozwala internautom mówić wszystko, co im przyjdzie na język. Całkowicie fałszywe pogłoski mogą się rozprzestrzeniać niczym wirus i prowadzić do niepokojów społecznych", a także "godzić w dobre imię pojedynczych obywateli".

Dlatego, według Xinhua, internauci powinni wspierać nowe przepisy, gdyż "leży to w ich interesie". Niewykluczone, że spośród pół miliarda surfujących Chińczyków znajdzie się ktoś, kto w to uwierzy.

http://www.reuters.com/article/2012/12/25/net-us-china-internet-idUSBRE8BO01320121225

Pobożna energia atomowa

Cenzurować można wszystko - także strój, w czym wyspecjalizowały się kraje muzułmańskie. Jak donosi wydawany w  Rosji angielskojęzyczny dziennik "The Moscow Times", pewnego irańskiego deputowanego oburzył styl ubierania się... Rosjanek, pracujących w elektrowni atomowej w mieście Buszer na południu Iranu.

Według tamtejszego posła Mahdiego Mousavineżada, pracujące w Buszerze cudzoziemki nie przestrzegają ścisłych zasad obowiązujących wszystkie kobiety w Iranie. Ergo: nie zasłaniają swych ciał od stóp do głów. I mają, rzecz jasna, "negatywny wpływ na atmosferę panującą w zakładzie".

Mousavineżad ma zamiar poruszyć tę kwestię na jednym z najbliższych posiedzeń Madżlisu.

Elektrownię budował rosyjski koncern Rosatom. W połowie przyszłego roku ma ona być w całości przekazana pod nadzór irańskich inżynierów. Wtedy prawdopodobnie problemy się skończą - żadna niewiasta w miniówce nie zostanie dopuszczona w pobliże reaktora.

http://www.themoscowtimes.com/article/473631.html

Szlaban na beaujolais

Francuski "Le Journal du dimanche" pisze o propozycji wprowadzenia zasady "zera tolerancji" dla młodych Francuzów, prowadzących samochody w stanie alkoholowego upojenia. Tygodnik rozmawia na ten temat z Frédérikiem Péchenardem, pełnomocnikiem rządu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Péchenard wyznaczył sobie bardzo ambitne zadanie - chce obniżyć o połowę liczbę śmiertelnych ofiar wypadków drogowych do 2020 roku.

Francja, ojczyzna wina, była dotąd dość łagodna dla ludzi siadających za kierownicą po kilku głębszych - dopuszczalny limit wynosi tutaj 0,5 promila (w Polsce 0,2)., jedynie kierowcy autokarów nie mogą wypić ani grama alkoholu. Péchenard zamierza wprowadzić limit 0,0 dla wszystkich kierowców w przedziale wiekowym 18-24 lata. Pełnomocnik przypomina w wywiadzie, że blisko jedna trzecia śmiertelnych wypadków drogowych we Francji jest spowodowana przez pijanych kierowców. "W Wielkiej Brytanii to 17 proc., a w Niemczech tylko 10 proc., choć zarówno Anglicy, jak i Niemcy piją mniej więcej tyle samo, co my. Ale w przeciwieństwie do nas, gdy już się napiją... to nie wsiadają do auta".

http://www.lejdd.fr/Societe/Actualite/Pechenard-L-alcool-dans-40-des-accidents-mortels-chez-les-jeunes-interview-582381

Obelix jak Manneken Pis

Na koniec śmiesznostka prosto z Twittera. Oto legendarny francuski rockman Johnny Hallyday, od lat mieszkający i odprowadzający podatki w Szwajcarii, w oryginalny sposób wyraził swoje poparcie dla kolejnego "fiskalnego uchodźcy" znad Sekwany, Gérarda Depardieu. Aktor, znany w Polsce m.in. z ról Dantona, Cyrano de Bergeraca czy Obeliksa, zapowiedział niedawno, że przeprowadzi się do Belgii, by uniknąć płacenia morderczego, 75-procentowego podatku, wprowadzonego przez socjalistów.

Hallyday zamieścił na Twitterze fotomontaż, na którym Depardieu stoi obok figury słynnego Manneken Pis w Brukseli, i wzorem sikającego brzdąca także tryska złotym strumieniem, ale... prosto na głowę prezydenta Françoisa Hollande'a.

Dowcip może i niezbyt finezyjny, ale blisko 700 retweetów w ciągu trzech dni mówi samo za siebie. Hollande ma chyba wizerunkowy problem. Co to za prezydent, na którego można sobie, dosłownie, nalać?

http://www.lefigaro.fr/culture/2012/12/26/03004-20121226ARTFIG00326-johnny-hallyday-adresse-un-soutien-original-a-depardieu.php

Czytaj także